niedziela, 21 czerwca 2015

Rozdział I

Obudziły mnie promienie słońca wpadające przez okno. Znowu zapomniałam zasłonić zasłon wieczorem. Ehh…
-Gówniara wstawaj! Śniadanie! – Moi kochający braciszkowie.
-Nie wyzywajcie Emily!- Mama jak zawsze w obronie. Czasem się czuje jak Harry Potter. Tylko, że nie jestem adoptowana. I mnie rodzice kochają, ale rodzeństwo, czyli moi dwaj starsi braciszkowie nie dają mi spokoju. Jeden jest rok starszy, a drugi dwa lata. Mam jeszcze siostrę młodszą o 3 lata. Jesteśmy dla siebie jak przyjaciółki. Prawie nigdy się nie kłócimy… No dobra kłócimy się często, ale się i tak kochamy i mówimy sobie wszystko. Postanowiłam wreszcie wyjść z łóżka i podreptałam do łazienki, albo raczej się dowlekłam. Wzięłam szybki prysznic i ubrałam się w krótkie żółte spodenki i białą bluzkę z koronką. Uczesałam włosy w kucyka i zeszłam na dół. Wszyscy już siedzieli przy stole i jedli.
 -Słuchajcie, póki jesteśmy tu wszyscy.
-Ale nie ma Jane. – wtrąciłam mamie.
-Później się jej powie.
-No to mów. – odparłam zrezygnowana, bo znając życie ja będę tym nieszczęśliwcem, który jej o tym powie, a będzie to niezbyt miła sprawa, bo mama za szybko chce to nam powiedzieć. Zawsze tak robi.
-No to, do konkretów. Pojutrze wyjeżdżamy do Littleton. Albo wracamy, jak wolicie.
-Co?! – krzyknęłam ja i moi bracia. No byliśmy w szoku, bo zostawić nagle to wszystko. Dom, przyjaciół, szkołę.
-I nie ma dyskusji! Decyzja podjęta. Wyjeżdżamy z Cheshire (stan Connecticut) i się z tym pogódźcie. Pożegnajcie się ze znajomymi i spakujcie się.
-Ale mamo!
-Nie ma dyskusji. – powiedziała i odeszła od stołu, a tata zaraz po niej. Nie no, najlepiej tak uciekać od problemów, czy jakiejkolwiek rozmowy.
-U mnie w pokoju za 5 minut. – powiedział Michael i pobiegł do siebie. Spojrzałam się pytająco na Luke’a.
-Nie patrz tak na mnie. Ja nic nie wiem.
-Aha. Idziemy?
-Chodź. – Poszliśmy do pokoju Michael’a. Już sobie przypomniałam dlaczego nigdy tu nie wchodzę. Na wysypisku śmieci jest czyściej i ładniej pachnie.
-Ogarnąłem tu trochę zanim przyszliście. – odparł po krótkiej ciszy Michael.
-Serio? – spytałam.
-Serio.  No to Luke…
-Co?
-Chcesz wyjechać do Littleton?
-Nie. Kiedyś jak tam mieszkaliśmy, to miałem przyjaciół, ale to przeszłość. Teraz mam tutaj znajomych, dziewczynę, no wszystko.
-Ja też nie mam zamiaru wyjeżdżać. A ty Emily? – Już miałam mu odpowiedzieć, że nie, ale sobie coś przypomniałam. Całe moje dzieciństwo. Moi najlepsi przyjaciele.
-Nie wiem…
-Jak to?! – krzyknęli oby dwaj, ale zaraz chyba się skapnęli o co chodzi.
-Słuchaj Emily… Wiem, że w dzieciństwie jak tam jeszcze mieszkaliśmy przyjaźniłaś się z tymi… No nie pamiętam jak się nazywali. Ale oni niedawno słyszałem, że się wyprowadzili z Littleton do Los Angeles. I są sławni. Myślisz, że będą chcieli się nadal przyjaźnić z taką zwykłą dziewczyną. I, że w ogóle cię pamiętają?
-Miałam taką nadzieję…
-Nadzieja matką głupich. – I cała nadzieja prysła jak bańka mydlana. Dzięki bracie za zrujnowanie jakichś tam znikomych marzeń. Naprawdę za nimi tęsknię, bo oprócz nich, po przeprowadzce nie zaprzyjaźniłam się z nikim tak bardzo, nie była to taka prawdziwa przyjaźń. Czemu ja to pamiętam?! Przecież było to 5 lat temu do cholery! Teraz mam 18 lat! Nie no muszę się ogarnąć. Oni na pewno znaleźli sobie przyjaciół i zapomnieli o mnie.
-No to… nie chcę wyjeżdżać.
-To musimy zrobić coś żeby nie jechać.
-Ale co?
-Powstrzymać rodziców. – moi bracia tak samo zawsze myślą i to samo mówią, dlatego nienawidzę obydwóch.
-Jak?
-Nie wiem jeszcze, ale zaraz coś wymyślę.
-Albo wiecie co? Ja wam w tym nie pomagam. Owszem, będę tęsknić, ale się z tym pogodzę. Wam też to radzę. Nara. – powiedziałam i wyszłam z ich pokoju. Trzeba się wreszcie zacząć pakować, ale najpierw pójdę powiadomić Jane o wyjeździe, bo pewnie nikt tego nie zrobi. Poszłam do jej pokoju i weszłam bez pukania.
-Hej młoda.
-Hej stara.  – odpowiedziała z wielkim bananem na twarzy. Uuu…
-A co ty taka szczęśliwa? – spytałam sama się uśmiechając.
-A nic, tak sobie.
-I te rumieńce pewnie też przez nic, tak sobie, co nie?
-Co?! – pisnęła i podbiegła do lustra. Wróciła zażenowana na łóżko.
-A teraz gadaj.
-Co?
-Kim jest ten gość? Ładny chociaż?
-A no wiesz… Co?! Co ja w ogóle gadam! Jaki chłopak! Nie wyobrażaj sobie siostra za dużo!
-A przyznałaś się! Moja młodsza siostrzyczka ma chłopaka! Moja młodsza siostrzyczka ma chłopaka! Jane ma chłopaka! Jane ma chłopaka! Jane ma chłopaka! Jane ma chłopaka!
-Zamknij się! – wycedziła przez zęby.
-Haha, no okej.
-I to nie jest mój chłopak tylko…
-Kolega, który ci się podoba.
-Załóżmy. No to co chciałaś? – Ouu… Zapomniałam co miałam jej właśnie powiedzieć i się zbytnio rozkręciłam. Jak ja mam jej to teraz powiedzieć?!
-Eh… Bo wiesz…
-Po twojej minie wynika, że to niezbyt ciekawa wiadomość.
-A takie jeszcze jedno pytanie…
-No jakie?
-Masz tu dużo znajomych i przyjaciół i w ogóle?
-No tak. Weź przejdź do rzeczy, bo się zaczynam bać.
-Dzisiaj mama przy obiedzie poinformowała nas, że wyprowadzamy się, czy tam wracamy do Littleton.
-Co?!
-No to…
-Ale jak wracamy?! Przecież mu tu mieszkaliśmy przez całe życie!
-Nie. Jak miałaś 9, czy tam 10 lat przeprowadziliśmy się do Cheshire. Ale też dziwne, że tego nie pamiętasz.
-No ja! Nie można tak! I ja mam to wszystko tak, od tak zostawić?! Przez jakieś jebane zachcianki matki?! Nie ma mowy! Nie wyprowadzam się stąd!
-Chłopaki też nie chcą.
-No właśnie! A ty chcesz?!
-No wiesz…
-Serio chcesz tego?! Serio?! Serio ty tego chcesz… Jak tak w ogóle możesz?! Wiesz co? Przestań być samolubem i wybierz choć raz tą decyzję jaką podjęliśmy my wszyscy, a nie na przekór, bo może ci to nie wyjść na dobre! – Mam taką straszną ochotę jej odpyskować, lub przywalić w ten głupi łeb, ale jak zwykle boję się komuś sprzeciwić. Jestem taką szarą myszką. Poszłam bez słowa do swojego pokoju. Trzeba się zacząć pakować. Z jednej strony się cieszę, ale z drugiej serio nie chcę stąd wyjeżdżać. Ehh… To skomplikowane… Poszłam do swojego pokoju. Wyjęłam walizki i zaczęłam wkładać wszystkie moje ciuchy. Gdy skończyłam pakować ciuchy, które mi zajęły ze trzy wielkie walizki, to zaczęłam wyciągać rzeczy spod łóżka. Znalazłam 5 pudełek. W jednym były wszystkie albumy ze zdjęciami. W drugim… papierki po słodyczach, które zawsze chowałam przed mamą, żeby się nie domyśliła, że jadłam. W trzecim najróżniejsze zabawki. W czwartym puszki. Haha, pamiętam jak zawsze z nim zbierałam puszki żeby potem oddać na skup, że to jeszcze przetrwało. W piątym… w piątym jest pusto. A nie… Leżał jeden dzienniczek. Mój pamiętnik! Myślałam, że zostawiłam go w Littleton. Pamiętam jak płakałam, bo nie mogłam go nigdzie znaleźć. Już miałam go otworzyć żeby poczytać lecz nagle…

-Emily! Kolacja! – Co?! Kolacja?! O tej godzi… Dobra trochę mi czas zleciał. Zaczęłam się pakować o 13 chyba, a jest 20. No okej. Zeszłam na dół i wszyscy tam siedzieli, jakby moje rodzeństwo umiało zabijać wzrokiem już dawno bym zeszła.
-Emm… Mamo? – powiedziałam siadając przy stole.
-Tak kochanie?
-Kiedy my wyjeżdżamy?
-A co dzisiaj jest?
-Piątek.
-To czemu wy w szkole nie byliście?!
-Bo mamy wolne.
-Aha. Wyjeżdżamy w niedzielę o 9.
-Rano?
-Tak.
-Okej. – I reszta posiłku minęła w ciszy. Gdy skończyliśmy jeść poszłam pozmywać naczynia, bo dzisiaj moja kolej. Poszłam do łazienki. Po krótkim prysznicu poszłam do siebie i od razu zasnęłam.
 
Wstałam gdzieś o 10 i poszłam się ogarnąć. Założyłam czarną bokserkę i spódniczkę:
 
Zrobiłam lekki makijaż i zeszłam na śniadanie. Nie było połowy mebli. Wzięłam kanapkę z częściowo pustej kuchni i poszłam do siebie. Nie mogę uwierzyć, że już jutro się wyprowadzamy. Dzisiaj cały dzień będzie masakrycznie zalatany. Muszę wszystko popakować i co najważniejsze spotkać i pożegnać się z przyjaciółmi. Cholera, nie chcę stąd wyjeżdżać. Wzięłam wszystko i zaczęłam wrzucać do kartonów. Po jakichś 5 godzinach skończyłam. Była już 16:37. Podzwoniłam do znajomych i mamy się spotkać w kawiarni za pół godziny. Muszę im w ogóle powiedzieć najpierw, że wyjeżdżam. Wyszłam szybko z domu i wsiadłam do taksówki podając kierowcy adres. Wszyscy już byli. Wszyscy czyli: Mike, Lucy, Emma, Drake, Ashley i Igor. Ten ostatni jest Polakiem i przez 4 lata znajomości i tak nie umiem powiedzieć tego ‘r’. Przywitałam się ze wszystkimi i poszliśmy do jakiegoś stolika w kącie.
-Emily? – spytał Drake.
-Tak?
-Składasz zamówienie?
- Yyy… tak jasne. Poproszę mrożoną cafe moche. – Nawet nie zauważyłam jak ta kelnerka przyszła.
-Dobrze. Coś jeszcze?
-Nie dziękujemy. – odpowiedziałam.
-Emily, dlaczego jesteś taka smutna? – Spytała Lucy, a wszyscy nagle zaczęli się na mnie gapić.
-Bo… - I się zawiesiłam. Wiedziałam, że ta wiadomość ich zrani i to bardzo.
-Mów co ci leży. – dodała Emma.
-Bo ja się przeprowadzam do Littleton. – wyszeptałam lewie słyszalnie i poczułam jak parę łez poleciało po moim policzku.
-Co?! – krzyknęli wszyscy.
-Ale jak to?!
-Kiedy?
-Czemu nam wcześniej nie powiedziałaś?!
-Myślałam, że jesteśmy przyjaciółmi!
-Nie gadałaś z rodzicami, żeby zmienili zdanie?!
-Dość! – krzyknęłam już całą zapłakana, oni chyba dopiero teraz to zauważyli. I nie dziwię się, że się tak zachowują.
-Mi też nie jest łatwo. Gadałam z rodzicami i nie dali mi dojść do słowa. Wyjeżdżamy jutro o 9:00 rano. A nie powiedziałam wam wcześnie, bo sama się wczoraj dowiedziałam. – gdy skończyłam swój monolog. Dostałam sms-a od mamy, że mam wracać do domu.
-Muszę już iść do domu.
-Odprowadzimy cię.
-Nie musicie.
-Nie, ale chcemy. – powiedział stanowczo Igor i wyszliśmy z kawami na wynos. Specjalnie szliśmy na pieszo, do mnie do domu jedzie się samochodem z 20 minut, więc mieliśmy dużo czasu by pogadać, pożegnać się. Przez drogę gadaliśmy o wszystkim i o niczym. Gdy doszliśmy była jakaś 20:15. Zaczęliśmy się żegnać. Wszyscy mnie przytulali i płakali.
-Będziemy za tobą tęsknić…
-Ja za wami też, ale obiecajcie mi, że nie stracimy kontaktu.
-Obiecujemy, a ty obiecaj, że będziesz nas odwiedzać.
-Jasne jak tylko będzie to możliwe, to jaka najczęściej. I wy mnie też. I nie zapomnijcie o mnie.
-Jak moglibyśmy? W źyciu.-Chodźcie mnie jeszcze raz przytulcie. – gdy już się ostatni raz pożegnaliśmy poszłam do domu. Byłam padnięta, choć nie wiem czy. Poszłam prosto do łazienki i po kąpieli, spać.


Mama mnie obudziła przed 7:00. Zbiegłam szybko jeszcze w piżamach na śniadanie. Gdy skończyłam jeść pobiegłam do łazienki się obrobić. Gdy wyszłam wzięłam tylko walizki i od razu pojechaliśmy na lotnisko. Nikt się do mnie nie odzywał. No oprócz mamy, która się pytała, czy na pewno wzięłam wszystko. Po 30 minutach drogi byliśmy na miejscu. Czekaliśmy trochę na odprawę. Nim się obejrzałam siedzieliśmy już w samolocie.   

Hejo! Cześć i czołem! Nie ma prologu. Nie mam do tego cierpliwości -.- Także od razu rozdział 1. Uprzedzam od razu, że wiek i lata w tym rozdziale mogły mi się pokićkać, bo tyle razy to zmieniałam, że mogłam coś pominąć. Także objaśnię jak to miało być: Emily ma 18 lat. Jane ma 15 lat. Do Chesire przeprowadzili się gdy Emily miała 13 lat. Co do tego pamiętnika, to zacznie go czytać w samolocie i next już będzie jako ten wpis w pamiętniku. W pamiętniku czas będzie 'startował' parę miesięcy przed przeprowadzką. Hmm... Co jeszcze? Aha! Wiem, że rozdział beznadziejny, ale nie wiedziałam jak go poprawić, bo pewna osoba nie skrytykowała go tylko powiedziała 'bardzo fajny' (tak, o tobie mowa Natalio :P). Choć ja tej osobie nie wierzę. Także jak za krótki, za mało opisów, za dużo błędów, czy coś, to pisać. Bo przynajmniej będę wiedziała co zmienić i się nie obrażę, ani nic z góry mówię. A i na drugim blogu nie wiem kiedy będzie rozdział, bo za grosz nie mam weny i nic wykombinować nie mogę. I postaram się od teraz komentować blogi, bo ostatnio nic nie komentowałam :/
Bardzo bym prosiła o komentarze :* :D
Pozdrawiam cieplutko <5
~Suza

9 komentarzy:

  1. Chicka!!! Zaczepiście!!! I wejdź na Facebooka!!
    ~~Zmierzchu :* <5

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie marudź na Natalię rozdział jest świetny <3
    Emily <3 Kocham Cię *.*
    Mam tylko jedną małą prośbę: Czy zdjęcia strojów mogą być średniej wielkości?
    Wszystko perełka :D Styl pisania miodzio :p
    Pozdrawiam i Ściskam <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Kurde! Komentarz mi się usunął! Poczekasz do jutra? Wiesz...bardzo chce mi się spaaać -_-

    OdpowiedzUsuń
  4. Kochana....popisałaś się no...rozdział jest CZA-DO-WY!
    Skąd Ty bierzesz pomysły na to wszystko? W jaki sposób? O.o
    OMG....kocham Emily...czuje w niej...bratnią dusze...
    Nawiązałaś do Harry'ego Pottera...masz już u mnie jeden punkt więcej ;)
    No i....kochana posłuchaj mnie...mam dla Ciebie dobrą wiadomość!
    Nie robisz misz-maszu! Taaak...i przy takim stylu pozostań...wyszło BOMBOWO!!
    Bardzo ciekawi mnie ten pamiętnik... A to spotkanie z przyjaciółmi? Normalnie brak mi słów :3 Kurczę tamten komentarz był lepszy, dłuższy....eh...głupi blogger :/
    Jak to rozdział beznadziejny?! TEN ROZDZIAŁ JEST WYŚMIENITY! Kobieto, zacznij wierzyć w siebie! Przecież Ty piszesz świetnie!
    Ej...czemu Emily wierzy Michaelowi i Lukowi? Przecież R5 takie nie jest, jak się z kimś zaprzyjaźnią, to na zawsze, plawda?
    Jeszcze ta Jane..,w tym momencie to ona jest samolubem, Em się pogodziła z tym faktem, a ona myśli tylko o sobie!
    A ty Emily...słuchaj, nie bój się odpyskować! Ona ma tylko 15 lat! Do mnie nawet starsi koledzy nie pyskują, bo wiedzą, że jak się odwine to cała szkoła będzie się z nich ryć...
    Hah...mam taką koleżankę, Lily się nazywa, co dopiero 2 lata temu przeprowadziła się tu, wczśniej mieszkała Londynie(nawet nie wiesz jaki ma superaśny akcent)....no i ona cały czas mówi do mnie "Katie", bo jej trudno powiedzieć Kasia, a moje pełne imie mówi "Kataszyna" , a to mnie tak rossczula :3...ej właśnie...są wakacje, będę jechać do siostry....zobacze Lily! Jak super! (Lil jest sąsiadką mojej 30-letniej siostry) :D
    Co do błędów...ja zauważyłam dwa...co jest dość dziwne, bo sama robie ich wpierone, więc mam nadzieje, że się nie obrazisz XD
    1. Napisałaś "źyciu", pewno Ci się machnęło ;)
    2. Nie umiem tego znaleźć, ale jest tam tą (no powiedzmy...) książke.
    Powinno być te ksiązke, lub tę księgę, a tą książką... ;)
    No to chyba na tyle...
    Jeszcze raz super rozdział...przepraszam, że komentarz dopiero teraz, ale nie miałam neta :/ Teraz też podpiełam się do Wi-fi brata XD
    Pozdrawiam.
    Czekam na nexta!
    Czasu i weny życzę.
    ~Kaśka Zwana Gryzoniem Zaciekawiona Twoim Opowiadaniem ;)

    Ps.:Sorrka, za literówki i ogólnie za błędy XD

    Ps2.: Ej...Ty jedziesz na koncert 30 września? Wiesz mam bilet...(ale nie taki co wtedy dostałam, ten jest prawdziwy....chociaż tamten był słodki...). Chciałabym Cię spotkać ....było by fajnie :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jaki długi komentarz *.*
      And dziękuję <3
      Sama nie wiem skąd biorę na to pomysły xd
      A tak w ogóle, kto powiedział, że to jest R5? :3
      Mi też koledzy nie pyskują, bo się boją w buźkę dostać :)
      Jak będzie mi sie chcieć to poprawie błędy... albo inaczej! Jak będę miała czas :D
      Tak na koncert się z kuzynką wybieram, tylko coś nam si dłuży z kupieniem biletó :/
      Ale pojedziemy!
      :D
      ~Suza

      Usuń
    2. Ja wiem, że to R5...wiem i koniec! :D

      Oooo to super :3
      Może się spotkamy ;)

      Usuń