piątek, 10 lipca 2015

Rozdział II

 Polecany blog: http://rydellington-story.blogspot.com/ by Kaśka Zwana Gryzoniem i Dark Destiny       


                                                            *5 czerwca 2007r.*

-Emily! – usłyszałam wołanie matki której nienawidzę.
-Czego?!
-Ktoś do ciebie! Nie ładnie się tak odzywać do mamy! – Spierdalaj. Ktoś przyszedł i udaje kochaną mamusie.
-Kto?!
-Jak zejdziesz to zobaczysz!
-Bożeee… - mruknęłam już bardziej do siebie. Zwlokłam się z łóżka i zeszłam na dół. W drzwiach stał…
-Rocky?! – No super, a ja przed nim w samych majtkach i prześwitującej bluzce paraduję.
-Hejjj…
-Zaczekaj! – krzyknęłam już cała czerwona i pobiegłam na górę. Ja pierniczę, zrobiłam z siebie przed nim idiotkę. No nie… Założyłam na siebie szybko różowe krótkie spodenki i i zwykłą czarną bluzkę na ramiączka, oraz czarne conversy i związałam włosy w kucyka. Zbiegłam na dół i zobaczyłam wyraźnie rozbawionego tą sytuacją Rocky’ego
-No hej.
-No hej. – zaśmiał się.
-No nie śmiej się!
-No dobra już. To gotowa do szkoły?
-Jasne, Ale czekaj… Do jakiej szkoły?! Przecież sobota jest!
-Nieeee… Dzisiaj jest poniedziałek.
-Cholera…
-No chodź już. – pociągnął mnie za rękę do wyjścia.
-Nie chce mi się iść do szkoły. – powiedział jak oddaliliśmy się od mojego domu.
-Mi też nie.
-Zrywamy się?
-Okej… Tylko gdzie pójdziemy? Bo jak będziemy się szlajać po mieście, to ktoś nas w końcu zobaczy.
-Możemy iść do mnie. Ryland, Ross i Rydel poszli do szkoły, rodzice do pracy, a Rik jest chory, ale on nie powinien naskarżyć.
-Oki. – Przez całą drogę (czyt. Jakieś 3 domki dalej) gadaliśmy o wszystkim i o niczym. Gdy doszliśmy do jego domu wpuścił mnie jak dżentelmen pierwszą przez drzwi. Weszliśmy do kuchni po coś do picia, a tam…
-Pani Stormie?!
-Mama?! – Rocky chyba był tak samo przerażony jak ja.
-O hej dzieci. Niech zgadnę wasza reakcja dlatego taka, że musicie być w szkole i myśleliście, że w domu nikogo nie ma.
-Yyy… tak. – powiedział Rocky ze spuszczoną głową.
-Dzisiaj wam nic nie zrobię, bo macie wolne dzisiaj w szkole.
-Mówiłam? Mówiłam?! Mówiłam?!?!?!
-Nie. Mówiłaś, że dzisiaj jest sobota.
-Oj na jeden kij wychodzi. – zaśmiałam się.
-Dobra Miśki ja idę do pracy. Jak będziecie głodni to poproście Rik’a żeby wam coś zrobił do jedzenia, dobra?
-Dobrze.
-To pa Rocky, pa Emily. – podeszła do nas i każdego po kolei przytuliła. Mi zaczęły napływać do oczu łzy. Dlaczego? Dlatego, że nie miałam nigdy takich rodziców. Mój ojciec zawsze pijany, matka nie lepsza. Niby skąd mam wszystkie siniaki? Przecież codziennie się nie potykam o krawężnik, czy inne bzdury, które wymyślę. Jak Stormie wyszła, pobiegłam szybko do łazienki, żeby Rocky nie widział jak płaczę. Zamknęłam drzwi na klucz i usiadłam w kącie, łzy mi leciały strumieniami… Dlaczego ja nie mam takiej rodziny?! Dlaczego ja w ogóle płacze? Nigdy z tego powodu nie płakałam…
-Emily? – zapukał Rocky do łazienki, a ja się nie odzywałam.
-Emily otwórz! Co się stało?! Emily! Otwórz… proszę Emi. – i nagle drzwi się otworzyły, no tak zapasowe kluczyki. Od razu podszedł do mnie, usiadł obok i przytulił.
-Co jest?
-Nic… - wyszlochałam ledwo
-I płaczesz też bez powodu.
-T-t-tak.
-Emi… - i do łazienki wszedł Riker. Jakoś nie wyglądał na chorego.
-Emily? Co jest? – powiedział strasznie zachrypniętym głosem i usiadł po mojej drugiej stronie.
-Rocky co jej zrobiłeś?!
-Nic mi… mi… mi… nie… zrobił.
-To dlaczego płaczesz?
-Też się próbuję dowiedzieć.
-Rocky? – wychrypiałam.
-Tak?
-Mógłbyś zostawić nas samych?
-Ymm… Jasne. – odparł wyraźnie niezadowolony z tego faktu. Gdy wyszedł Rik od razu się odezwał.
-To o co chodzi Miśka?
-Bo… Jak dzisiaj zobaczyłam jak wasza mama was traktuje i w porównaniu z moimi rodzicami to…
-Wiem o co ci chodzi… - Riker i jego rodzice jako jedyni z Lynch’ów wiedzieli o moich problemach w domu. Znowu się rozpłakałam i Rik mnie przytulił. To był mój taki kochny starszy braciszek, choć miałam jeszcze dwóch, ale oni wyjechali i też nie mają pojęcia jacy są rodzice, bo kiedyś tacy nie byli.
-A… Powiedziałaś o tym Rocky’emu?
-Nie…
-Czemu? Przecież jesteście chyba najlepszymi przyjaciółmi, co nie?
-No… tak. Ale… Tak jakby boję się mu powiedzieć.
-Czemu?
-Bo uzna, że jestem z jakiejś patologicznej rodziny i zerwie ze mną kontakt, czy coś jeszcze gorszego. A jak się będzie ze mnie wyśmiewał, czy coś?
-Uwierz mi, że Rocky taki nie jest. Może się zachowuje jak jakiś klaun, czy coś, ale w niektórych sytuacjach jest naprawdę odpowiedzialny i poważny.
-Wiem, w końcu zna go od 12 lat.
-A słuchaj…
-Hm?
-Nie byłoby opcji, żeby się tobą i Jane zajęła jakaś ciocia, czy ktoś?
-Nie wiem. Chyba nie chcę mówić o tym rodzinie, bo od razu jaka sensacja by była.
-Ale twoja mama miała iść, że niby na odwyk, co nie?
-Taa… Była tydzień, potem wyszła na własne żądanie. Ej jak dzisiaj jest poniedziałek to ona poszła na odwyk wraz z ojcem. No i co ja ze sobą i Jane zrobię?!
-Jak chcesz to może zostaniecie u nas?
-Nie, no co ty. Nie będziemy wam i waszym rodzicom przez tydzień głowy zawracać.
-Mamie to nie będzie przeszkadzać, bo akurat w tym tygodniu siedzi prawie całe dnie w pracy, a tata wyjeżdża służbowo.
-Naprawdę?
-Jasne. Rocky, Ross i Ryland się ucieszą, Rydel też, bo przynajmniej nie będzie samą dziewczyną w domu, a ja… Mi to tam rybka. Hah.
-Czyli mnie nie lubisz? – spytałam z minką szczeniaczka.
-Jasne, że cię lubię. Dobra, chodź może do Rocky’ego, bo chłopak  się już zniecierpliwił, zazdrosny pewnie jest.
-Okej. – wyszliśmy z łazienki i Rocky’ego nie było.
-Gdzie on jest?
-Sprawdź u niego w pokoju.
-Oki – pobiegłam we wyżej wspomniane miejsce. Rocky siedzieł na parapecie.
-Hej.
-Co chciałaś?
-O co ci chodzi? Obraziłeś się?
-Nie wcale. Idź sobie do Rikera i z nim pogadaj.
-Oj Rocky… - podeszłam do niego i go przytuliłam.
-Co?
-Przecież ty jesteś moim najlepszym przyjacielem.
-Najwyraźniej nie, bo masz przede mną tajemnice.
-Rocky… Ja po prostu… - i wszedł Riker.
-Zluzuj slipy młody, bo ona ma przed tobą tajemnicę, fakt. Ale uwierz mi, że nie chcesz o niej wiedzieć… Emi chciała ci o niej powiedzieć, ale się tak jakby boi. Na poprawę humoru powiem ci, że Emi i Jane będą u nas przez tydzień mieszkać. I to, że jesteś jej najlepszym przyjacielem, wcale nie znaczy, że ma przed tobą nie mieć tajemnic, bo jak ja ci zacznę wypominać tajemnicę które masz przed nią to się nogami nakryjesz.
-Ja nie mam przed nią tajemnic.
-Naprawdę? A to, że chodzisz z Kaitlyn?
-Ja z nią nie chodzę.
-Nie? A kto z nią był z nią wczoraj na randce?
-Byłeś na randce z Kaitlyn?! Mówiłeś, że idziesz do lekarza!
-Bo pewnie byś mi tak to nie pozwoliła iść na tą randkę!
-A co ja twoja matka jestem!? Ja po prostu chciałam żebyś poszedł ze mną do mnie, bo moja mama coś od ciebie chciała!
-No i co?! Nie zabiła cię przecież za to! Nwet pewnie na ciebie nie nakrzyczała, bo twoja mama jest za miła!
-Ona?! Ona jest za miła?! Ty siebie słyszysz debilu?!
-A co ci niby zrobiła?!
-To! – krzyknęłam i odsłoniłam kawałek brzucha gdzie miałam wielkiego siniaka. Rocky był w szoku, było to widać po nim. Podszedł do mnie i podniósł mi bluzkę do góry. Cały brzuch i plecy miałam w siniakach.
-Boże… Przepraszam… Ja nie wiedziałem.
-A skąd miałeś wiedzieć? Wiesz co Rik? Ja i Jane chyba zostaniemy u cioci. Powiem jej o tym wszystkim i… Pewnie u niej zamieszkamy.
-Nie…
-Rik tak będzie lepiej.
-No… dobrze.
-Ja już idę. Na razie. – powiedziałam i przytuliłam Riker’a, po czym wyszłam z ich domu. Poszłam do domu i zobaczyłam Jane siedzącą na kanapie.
-Hej siostra. – usiadłam koło niej.
-Hej. Co tam? Byłaś u Rocky’ego?
-Tsaa… Pokłóciłam się z nim trochę. Widziałaś się dzisiaj z RyRy’em?
-Tak.
-I co?
-I nic.
-Aha. – i nagle do domu wpadła mama.
-Miałyście posprzątać! – Jane uciekła  piskiem. Matka zaczęła się do mnie zbliżać. I nagle uderzyła mnie w głowę, przewróciłam się i nie słyszałam już nic… Straciłam przytomność.


-Emily! Kotku! Wstawaj! – czyli… to był tylko sen. Nie pokłóciłam się z Rocky’m. To był sen.

Okejjj... Obiecałam rozdział wczoraj, ale się nie wyrobiła, bo musiałam piać wszystko od początku. A i od teraz przy każdym rozdziale będę wam podawała link do bloga o R5 które uwielbiam czytać :D I mnie to rozwala że są SAME dialogi. No dlaczego?! Mam nadzieję, że się kiedyś tego oduczę Także... Miał to nie by sen, ale stwierdziłam że nie chcę pisać o takiej tematyce, więc... Proszę o komentarze. Im więcej komentarzy tym będzie szybciej rodział ;D
~Pozdrawiam cieplutko <3
~Suza L

czwartek, 9 lipca 2015

WAŻNE! BARDZO!

Idę się powiesić... -.- No jak?! Kuźwa... Ten rozdział co przed chwil tu jeszcze był, to... przypadek? Tak, przypadek. Bo to było tak... O jakiejś 17? Trochę po mama powiedziała, że mam wyłączyć komputer, bo jedziemy na tenisa. Ja w pośpiechu chciałam zapisać ten przedsionek rozdziału i teraz się skapnęłam, że go opublikowałam... -.- Także.. Go usunęłam i nie miałam kopii... i muszę od nowa napisać... i będzie jeszcze dzisiaj! I dziękuję Kaśce Zwanej Gryzoniem za komentarz (którego wcześniej nie zauważyłam i został usunięty wraz z rozdziałem. I'm sorry :( ). Serio dodałam ci weny? :D
Pozdrawiam cieplutko <3
~Suza

poniedziałek, 6 lipca 2015

Kiedy rozdział?

No hejkaaa :D
Ta notka jest po to, aby wytłumaczyć dlaczego nie ma rozdziału :/
Zacznijmy od tego, że myślałam, że w wakacje będę miała mnóstwo czasu na pisanie rozdziałów, a to okazało się ogromnym błędem.
Rozdział miał być w tamtą niedzielę, bo wcześniej byłam u kuzynki i nie miałam za bardzo jak go napisać.
Po niedzieli jechałam w góry na taką zieloną szkołę i wróciłam w czwartek, potem od razu musiałam się na nowo spakować, bo jechałam nad morze w nocy. Z nad morza wracam w środę, więc rozdział dodam w czwartek, jak mnie koleżanki nigdzie nie wyciągną :/ No albo mnie mama z domu `wygoni` mówiąc, że jest za gorąco i za ładna pogoda żebym w domu siedziała.
Pozdrawiam cieplutko <3
-Suza L